Uwielbiam w nich gościć, rozkoszować się wolnością od spraw
codziennych i poczuciem odrobiny luksusu. Najbardziej jednak
uwielbiam degustować hotelowe śniadania. Odkrywać nowe smaki i
każdą najdrobniejszą rzecz oferowaną bardziej lub mniej
świadomie, jaka je wyróżnia. W większości hoteli, w których
przebywałam był to zwyczajny poranny posiłek. Nic szczególnego
poza tym, że przygotowany i podany poza domem. Były też i takie
miejsca, gdzie ten posiłek stawał się wręcz podróżą w
najbardziej egzotyczne zakamarki świata. Wypełnieniem najgłębszych
luk nienasyconego serca.
Takim miejscem jest jeden
z wrocławskich hoteli, w którym dwukrotnie miałam przyjemność
nocować.
Po raz pierwszy byłam tam w zeszłym roku z moją młodszą
siostrą.
Myślałam sobie – hotel jak hotel...
Rutynowy meldunek,
wymuszony uśmiech recepcjonisty, rozgoszczenie w pokoju. Może jakiś
posiłek, kąpiel, paciorek, siusiu, może jeszcze troszkę TV i
spać.
No i... Śniadanko oczywiście :)
Ach, jakże się myliłam...
Przybyłyśmy późnym wieczorem. Głodne i zmęczone. Jednak już na wstępie wszelkie negatywne odczucia zostały rozwiane dzięki miłej obsłudze pana, który mimo późnej pory wciąż dysponował szczerym uśmiechem. Dodam jeszcze, że w pobliżu recepcji znajduje się stolik kawowy, gdzie można skorzystać z wyboru kaw i herbat oraz napoi chłodzonych.
Ach, jakże się myliłam...
Przybyłyśmy późnym wieczorem. Głodne i zmęczone. Jednak już na wstępie wszelkie negatywne odczucia zostały rozwiane dzięki miłej obsłudze pana, który mimo późnej pory wciąż dysponował szczerym uśmiechem. Dodam jeszcze, że w pobliżu recepcji znajduje się stolik kawowy, gdzie można skorzystać z wyboru kaw i herbat oraz napoi chłodzonych.
W przyjemnym
klimatycznym pokoju czekało na stoliku menu okolicznej pizzerii, z
którego niezwłocznie zrobiłyśmy użytek. Nie zabrakło także
zestawu talerzy i sztućców.
Po zaspokojeniu głodu i zabiegach
pielęgnacyjnych nadeszła pora wymarzonego odpoczynku w mięciutkiej
pościeli. Było tak wygodnie i błogo, że spałyśmy jak zabite a
poranna pobudka nie była najmniejszym wyzwaniem.
Śniadanko! Pora na
śniadanko!
Muszę sama przyznać, że
to już zboczenie ;)
Jestem smakoszem w tej kwestii i nie mogłam doczekać się nowej degustacji ale to, co ujrzałam w jadalni wielokrotnie przebiło moje oczekiwania. Przebogaty wybór niebanalnych przekąsek. Na ciepło i na zimno. Każde danie przygotowane ze starannością o każdy detal i dobrze wyczuwalną pasją swojej „pracy”. Oczywiście nie mogło zabraknąć napoi, których wybór adekwatnie wzbogacał różnorodność bufetu. To już nie był po prostu posiłek. To była zmysłowa uczta.
Jestem smakoszem w tej kwestii i nie mogłam doczekać się nowej degustacji ale to, co ujrzałam w jadalni wielokrotnie przebiło moje oczekiwania. Przebogaty wybór niebanalnych przekąsek. Na ciepło i na zimno. Każde danie przygotowane ze starannością o każdy detal i dobrze wyczuwalną pasją swojej „pracy”. Oczywiście nie mogło zabraknąć napoi, których wybór adekwatnie wzbogacał różnorodność bufetu. To już nie był po prostu posiłek. To była zmysłowa uczta.
Ukojenie podniebienia i oczu...
Gościłam w niejednym hotelu i w niejednym jadałam ale takimi śniadaniami, o których warto napisać mogą poszczycić się nieliczne. Nieliczne wychodzą poza normę. A co jest poza normą? Wartością przewodnią nie jest sam posiłek ale kunszt przyrządzenia i podania. Staranność o smak i wygląd nie tylko samych potraw ale i całego otoczenia.
Jednym z takich miejsc jest hotel WenderEDU we Wrocławiu.
Gościłam w niejednym hotelu i w niejednym jadałam ale takimi śniadaniami, o których warto napisać mogą poszczycić się nieliczne. Nieliczne wychodzą poza normę. A co jest poza normą? Wartością przewodnią nie jest sam posiłek ale kunszt przyrządzenia i podania. Staranność o smak i wygląd nie tylko samych potraw ale i całego otoczenia.
Jednym z takich miejsc jest hotel WenderEDU we Wrocławiu.
Poziom usługi nieadekwatny do ceny ;)
Obiekt
położony w centrum miasta z pięknym widokiem na Odrę, którą po zmroku
rozjaśniają kolorowe światła przepływających łodzi. Przyjemnie było
wrócić do niego i w tym roku.
Tym razem ja i moje obie młodsze siostry. :)
Tym razem ja i moje obie młodsze siostry. :)
Zastałam tą samą miłą atmosferę i
przemiłą, zwykle szczerze uśmiechniętą obsługę. Ten sam klimat
i nietypowy wystrój lokalu o niezwykłej historii. Ten sam spokojny klimat pokoju
na poddaszu. Jedyną rzeczą, której mi brakowało, to ta dobrze
wyczuwalna pasja na stole bufetowym. To coś, co stanowiło niemal
duszę tego posiłku. Być może przyrządziły go nowe osoby lub po
prostu był to gorszy dzień w kuchni. Znam to z autopsji. Sama byłam
pracownikiem kuchni hotelowej. Mimo że kochałam tą pracę,
przychodziły takie dni, że lepiej byłoby pozostać w domu dla
dobra własnego i gości. ;)
Mimo
wszystko dania były
równie smaczne i niebanalne. Mimo że śniadanko było nieco mniej bogate,
to jednak posiłek był bardzo przyjemny i wart kolejnej wizyty. Bardzo
chętnie zatrzymam się tam następnym razem aby sprawdzić czy kojący duch
kuchni WenderEDU powrócił
- jeśli tylko nadarzy się taka okazja :)
Komentarze
Prześlij komentarz