Uwielbiam hotele! Uwielbiam w nich gościć, rozkoszować się wolnością od spraw codziennych i poczuciem odrobiny luksusu. Najbardziej jednak uwielbiam degustować hotelowe śniadania. Odkrywać nowe smaki i każdą najdrobniejszą rzecz oferowaną bardziej lub mniej świadomie, jaka je wyróżnia. W większości hoteli, w których przebywałam był to zwyczajny poranny posiłek. Nic szczególnego poza tym, że przygotowany i podany poza domem. Były też i takie miejsca, gdzie ten posiłek stawał się wręcz podróżą w najbardziej egzotyczne zakamarki świata. Wypełnieniem najgłębszych luk nienasyconego serca. Takim miejscem jest jeden z wrocławskich hoteli, w którym dwukrotnie miałam przyjemność nocować.